Jak we wszystkim, tak i w bieganiu mamy dwie szkoły dotyczące, tu konkretnie, treningu w oparciu o tętno. Jedna szkoła mówi, że ważne jest, aby treningi opracowywać w oparciu o tętno. To właśnie tętno ma nam wyznaczać progi naszych możliwości. Inna szkoła mówi, że można delikatnie nagiąć te wskazania po to, by na treningu podkręcić nieco swoją wydolność, co ma się przełożyć na lepsze rezultaty treningu biegowego.
Od kiedy kupiłam sobie zegarek z pomiarem tętna, zawsze biegałam z uwzględnieniem tętna. Na każdym treningu kontrolowałam jego zmiany i według nich dopasowywałam intensywność biegu. Wszyscy moi znajomi śmiali się często, że sugerowałam się tętnem. Skoro czułam, że mogłam biec dalej to powinnam biec. A ja często w takich sytuacjach zwalniałam, bo tętno było za wysokie. Generalnie, od początku swojej przygody z bieganiem tętno miałam wysokie. Z drugiej strony porównywałam je wyłącznie z tętnem u mężczyzn, a jak wiadomo ich tętno jest niższe niż u kobiet. Tak więc, dla przykładu, kiedy zakładałam pasek HR to pomiar wskazywał od 90-110 uderzeń na minutę. Po wykonaniu kilku lub kilkunastu przysiadów tętno wskakiwało od razu na 140 uderzeń i więcej. Dla mojego szwagra, który porównywał ze mną te parametry na takim samym sprzęcie, było to nie do pomyślenia. Stwierdziłam więc, że moje tętno to moje tętno i z takim będę biegać.
Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy chciałam wprowadzić w życie konkretny plan treningowy. Oczywiście moje zakresy nijak się miały do zakresów wskazanych w tym planie. Dlatego, żeby nie robić sobie kłopotu przerzuciłam się na tempo. I tak sobie biegałam. Ale kiedy znowu przyszedł czas na kolejny plan treningowy, wtedy postanowiłam przywrócić strefy tętna z tą różnicą, że dopasowałam je do swojego wysokiego tętna. I tak, np. kiedy OWB1 (ogólna wydolność biegowa, czyli bieg wolny pozwalający na długotrwały bieg bez zmęczenia) wyznacza I zakres treningowy, tak u mnie ten zakres to w rzeczywistości był II zakres, czyli już z przedziału WB2, czyli biegu o podwyższonym tempie. Na szczęście, plan treningowy zakładał długie wybiegania na niskim tętnie, dlatego często biegałam dużo i wolno. Na początku oczywiście strasznie mnie to denerwowało, a znajomi znowu śmiali się, że tak wolno biegam. Ale zaciskałam zęby i robiłam swoje według planu, jak to się gwarą biegową mówi "jak aptekarz" ;-) czyli wszystko zgodnie z planem, co do minuty.
Takie wolne bieganie przyniosło pozytywne rezultaty. Po pierwsze, tętno się unormowało (można powiedzieć, że zostało wybiegane). Po drugie, I zakres nie był już taki wolny, jak na początku. Po trzecie, swój pierwszy maraton udało mi się pokonać biegiem, bez zatrzymywania się.
Badania w ramach udziału w poznańskim półmaratonie i maratonie wykonywane są w Centrum Chorób Serca i Układu Krążenia i-kar |
Udział w kolejnych biegach oraz moja pewna dojrzałość biegowa skłoniła mnie do wykonania badania serca, którego nigdy wcześniej nie robiłam. Na szczęście dla uczestników półmaratonu i maratonu poznańskiego organizator przewidział możliwość bezpłatnego zapisania się na wizytę u kardiologa. W ramach pakietu startowego (z 2014 roku) można było bezpłatnie wykonać badanie EKG spoczynkowe i odbyć konsultację z kardiologiem. Moje badanie wykazało bradykardię (niski rytm serca), czyli stan normalny dla osób uprawiających regularnie sport. Oznaczało to, że serce mam wytrenowane i przygotowane na wysiłek.
Wszystko się zmieniło, kiedy zachorowała moja córka. Od diagnozy, czyli października ubiegłego roku, nie jest mi dane przespać całą noc. Muszę kilka razy wstawać, żeby dokonać paru pielęgniarskich czynności, a w dzień jeszcze normalnie funkcjonować. Siłą rzeczy mój organizm odczuwał ciągłe przemęczenie, co przełożyło się na ponowne problemy z tętnem. Mój pasek do pomiaru wskazywał zawrotne wartości 220, nawet do 250 uderzeń na minutę w trakcie ostatniego półmaratonu poznańskiego (czułam, że już nie mam sił, a dłonie miałam strasznie opuchnięte). Ta sytuacja oraz fakt, że zamierzam po raz pierwszy wystartować w biegu górskim zmobilizowała mnie do kolejnej wizyty u kardiologa. W tym roku w ramach pakietu można wybrać jedną z kilku opcji badania. Tym razem badania są odpłatne, ale ich zakres jest szerszy, a zawodnikom przysługuje spora zniżka.
I tak, wybrałam pakiet najdroższy (za 200 zł), który zawiera badanie EKG spoczynkowe, badanie krwi, pomiar składu masy ciała, ECHO serca, próbę wysiłkową i poradę kardiologiczną. Najbardziej zależało mi na tym wysiłkowym EKG. Badania przeszłam w ciągu dwóch dni. EKG wysiłkowe umawiane było po prawidłowym wyniku echa. W dniu EKG byłam bardzo zestresowana. Do tej pory tylko słyszałam, na czym takie badanie polega. Nasłuchałam się różnych opinii od kilku osób (każda z nich oczywiście inaczej opisywała przebieg badania). Na miejscu okazało się, że tak naprawdę nie ma się czego bać. Badanie jest do zniesienia, choć bardzo trudne do wykonania. Ogólnie trwało u mnie 17 minut. Zaczyna się od marszu na bieżni. Po 3 minutach pielęgniarka mierzy ciśnienie (zapis tętna jest za bieżąco wyświetlany na monitorze), a następnie zmienia się prędkość taśmy oraz kąt nachylenia. I tak co kolejne 3 minuty. Mnie udało się przejść przez 6 etapów. Swoje tętno maksymalne (187 ud./min) osiągnęłam przy prędkości 9km/h przy nachyleniu bieżni do 20 stopni. Badanie jest o tyle trudne, że należy jak najdłużej pozostać w marszu. Co przy większej prędkości i kącie nachylenia wygląda nienaturalne. Na konsultacji usłyszałam, że jestem w pełni zdrowa i mogę bezpiecznie biegać dalej. Mam niestety tendencję po szybkiego wzrostu tętna na początku wysiłku, co przekłada się na jakość reszty treningu. Dlatego kardiolog zalecił mi trenowanie na niskich intensywnościach, żeby zbijać tętno.
Etapy EKG wysiłkowego |
Cieszę się, że miałam możliwość wykonania tych badań. Sumując te wszystkie wizyty według standardowego cennika zapłaciłabym co najmniej 800 zł. Poza tym wiem nad czym mam pracować, aby biegało mi się lepiej. No i przede wszystkim czuję się o wiele pewniejsza, ale i bezpieczniejsza. Mogę więc śmiało zdobywać kolejne szczyty swoich możliwości. Przynajmniej do następnego roku ;-) bo wizytę należy raz w roku powtórzyć. Na szczęście organizator poznańskiego półmaratonu i maratonu taką możliwość co roku zapewnia.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz