poniedziałek, 23 listopada 2015

Biegi górskie w Wielkopolsce

Końcówka jesieni i zima to zwykle czas roztrenowania. Mało jest wtedy biegów, chyba że tych dedykowanych, np. z okazji czyichś urodzin, bądź takich na specjalne okazje, jak biegi mikołajkowe, czy sylwestrowe. Ja też w tym czasie zwykłam robić niewiele, ale w tym roku wygląda to nieco inaczej.

Pierwszy zbieg
Fot. Szaszner.com

Jak pisałam we wcześniejszym poście, to właśnie przełom października i listopada był moim czasem na roztrenowanie. Aktualnie rozpoczęłam drugi już tydzień planu przygotowawczego pod półmaraton, który pobiegnę w górach, w styczniu. W obawie o swoją "zimową" motywację zapisałam się na dwa rodzaje biegów cyklicznych, City Trail i Grand Prix Dziewiczej Góry w biegach górskich.

Podbieg w stronę wieży widokowej
Fot. Szaszner.com

Początkowo zastanawiałam się czy opisywać każdą edycję z osobna, czy na koniec zebrać wszystko w całość? Ale, wczorajszy bieg (drugi z cyklu, mój pierwszy) był tak cudownie męczący, że trudno nie mówić o nim głośno. A chodzi oczywiście o Dziewiczą Górę :-)

Najtrudniejszy zbieg na trasie
Fot. Galeria Dziewicza Góra

Na Dziewiczą Górę w Puszczy Zielonce wbiegałam już nie raz w tym roku. W końcu to właśnie tutaj trenowałam podbiegi pod Krynicę. Tym razem zdecydowałam się na cykl biegów (6 edycji) na dystansie 10 km. W takiej formie jeszcze tam nie biegałam. Podczas jednego okrążenia (są dwa) czterokrotnie pokonuje się trudne technicznie podbiegi. Założenia treningowe na ten dzień wyglądały tak, że miałam zrobić 15 x 200 m podbiegów. Trasa na Dziewiczej umożliwiła to z nawiązką. Dlatego podeszłam do tematu ostrożnie, na spokojnie pokonując wszystkie podbiegi. Pogoda nie ułatwiała zadania. Od początku kropiło, więc podłoże było śliskie. Za to wysiłek fizyczny na tyle intensywny, że na pętli zostawiłam u kolegi rękawiczki i czapkę.

Przed metą
Fot: Galeria Dziewicza Góra

Oglądając zdjęcia z biegu widzę, że na pewno muszę popracować nad techniką zbiegania. Zdecydowanie otworzyć się na grawitację, nie bać się jej i puścić nogi w dół. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Zwłaszcza, że przede mną edycja grudniowa, może już nawet śniegowa ;-) Ale popracować nad tym trzeba. Kto jest ze mną?! :-)

M.

2 komentarze: