piątek, 4 marca 2016

GP Dziewiczej Góry w biegach górskich

Od wczesnej jesieni ubiegłego do zimy tego roku można było spróbować własnych sił w Grand Prix Dziewiczej Góry w Biegach Górskich. Dziewicza Góra, o której już nie raz pisałam, to najwyższy punkt Parku Krajobrazowego Puszcza Zielonka. Nic dziwnego, że w Wielkopolsce akurat tutaj odbyły się zawody w biegach górskich. Ja również postanowiłam wziąć w nich udział.


W drodze na szczyt Dziewiczej Góry.
Fot. Szaszner.com

Tereny Dziewiczej znałam już wcześniej, a cykl 6 biegów odbywających się regularnie co miesiąc potraktowałam jako przygotowanie do półmaratonu górskiego. Trudno powiedzieć, czy to pech czy raczej szczęście, ale tylko jeden z wszystkich biegów wypadł typowo zimowy - ten noworoczny. Panował wtedy siarczysty, jak na nasze ostatnio warunki, mróz (10 stopni na minusie) oraz zalegał śnieg. Pamiętam, że akurat ten konkretnie bieg wypadł mi najgorzej. Po pierwsze dlatego, że odbył się dzień po Nowym Roku ;-) a po drugie, trudno było mi nagle przestawić się na takie temperatury! Nogi miałam sztywne, jak kłody. Za to trasa była ładniejsza, bo właśnie na Dziewiczej dwa dni wcześniej świętowano nadejście Nowego Roku, więc na drzewach wciąż wisiały kolorowe lampiony. W pamięci utkwiła mi także edycja grudniowa. Niecały tydzień przed świętami Bożego Narodzenia termometry wskazywały dla odmiany 10 stopni na plusie. Wtedy chyba po raz pierwszy w życiu zimą biegałam z krótkim rękawem. Można powiedzieć, że ładną mamy wiosnę tej zimy :-)

Z dziewczynami :-)
Fot. Szaszner.com

Niech mój ubiór nikogo nie zmyli - to był grudzień!
Fot. Szaszner.com

Nie wzięłam udziału we wszystkich  6 biegach. Pierwszy, wrześniowy wypadł mi z powodu zawodów w Szreniawie. Piąty pokrywał się z terminem półmaratonu w górach (przy okazji, on też miał "zimowy" tylko w nazwie). Za to udało się sukcesywnie, z miesiąca na miesiąc, przyspieszać na trasie. Rezultatem była wymarzona, piękna życiówka z czasem 1:08 na koniec całego cyklu. Ostanie spotkanie na Dziewiczej Górze pobiegłam ponad 6 minut szybciej, niż mój pierwszy start w ramach tego grand prix.

Edycja posylwestrowa, jedyna w zimowej scenerii.
Fot. Szaszner.com

Po każdym biegu do dyspozycji zawodników były pierniki i ciepła herbata. Zajadaliśmy je w oczekiwaniu na dekorację. Potem zawsze było losowanie dodatkowych nagród i tak zwykle kończyły się te spotkania. Chętnych do udziału było zwykle między 100 a 200 osób. Dopiero ostatnia edycja, ta w której rozdawano medale, przyciągnęła dwukrotną liczbę uczestników. Poza pięknymi pucharami, zwycięzcy dostali domowej roboty nalewkę i różne, biegowe akcesoria. A na koniec rozpalono ognisko, więc można było rozgrzać się przy pieczonej kiełbasce.

W ostatnim biegu z cyklu z Kasią ...
Fot. Szaszner.com

i Kosią :-)
Fot. Szaszner.com

Bardzo lubię biegi na Dziewiczej Górze. Bardzo lubię trudność trasy wyznaczonej na to grand prix. Bardzo podoba mi się kameralna atmosfera tej imprezy i spotkani nowi znajomi. Całe szczęście już niebawem rusza kolejna seria biegów w Puszczy Zielonce. Tym razem grand prix typowo sezonowe, bo wiosenne, letnie, jesienne i zimowe :-)

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz